W poniedziałek, 9 października w telewizji publicznej odbyła się debata wyborcza, w której udział wzięli przedstawiciele sześciu komitetów wyborczych, mających zarejestrowane listy we wszystkich okręgach.
KO reprezentował szef PO Donald Tusk, Nową Lewicę – posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, PiS – premier Mateusz Morawiecki, Trzecią Drogę – Szymon Hołownia, Konfederację – poseł Krzysztof Bosak, a Bezpartyjni Samorządowcy wystawili członka zarządu województwa dolnośląskiego, Krzysztofa Maja.
TVP, która od 2016 roku nieprzerwanie wspiera obóz władzy, jawnie łamiąc tym samym ustawę medialną, również podczas tej pseudo – debaty stanęła na „wysokości zadania”.
Prowadzący wydłużali pytania, niektóre trwały nawet 73 sekundy, podczas gdy kandydaci na odpowiedź mieli minutę.
„Pytania, ich długość, zawartość, jawne sprzyjanie PIS, a mimo tego obóz rządzący w kłopocie. Prowadzący funkcjonariusze PIS mają więcej czasu na pytania (z tezami) niż goście na odpowiedź. Nie ma szans na odkłamanie, na wyczerpujący przekaz. Fałszywe treści w pytaniach powtarzane dwukrotnie. Czysta propaganda!” – napisał Bogdan Zdrojewski w swoim wpisie na Twitterze.
Funkcjonariusze PIS, jak opozycja określa prowadzących debatę pracowników TVP, wystąpili w debacie niejako w roli siódmego komitetu wyborczego, machając sztandarem kuriozalnej i nachalnej propagandy.
Debata wyborcza 2023 w telewizji publicznej była szkodliwą dla Polski i zakłamującą wizerunek kandydatów ustawką. Ustawką, w której prawdziwa stawka może być większa, niż możemy sobie wyobrazić.